Wraz z erą cyfrową nadeszła nowa fala fascynacji tzw. „platformami”. Chodzi o koncepcję, że przedsiębiorstwo może dodawać wartość na dwa sposoby: tworząc szerokie fundamenty, na których inni mogą budować zyskowne przedsięwzięcia, lub korzystając z już istniejącej platformy, by oferować rozwiązania skupiające się na konkretnych szansach rynkowych.
Kiedy mówimy o wartościowych platformach, często mamy na myśli systemy operacyjne dla komputerów osobistych, tabletów czy smartfonów – wszystkie umożliwiają tworzenie aplikacji. Podobnie działa system sprzedaży Amazona, oferując podstawowe funkcje logistyczne niezależnym sprzedawcom. Ale historia platform sięga znacznie dalej. Dawne „technologie ogólnego zastosowania”, takie jak elektryczność czy sieci komunikacyjne, były już wcześniej klasyfikowane przez ekonomistów jako przełomowe, bo zrewolucjonizowały działalność gospodarczą i życie społeczne.
Warto też spojrzeć szerzej: platformami mogą być nie tylko technologie, ale również polityki rządowe – ustawy, regulacje czy orzeczenia sądowe, które tworzą ramy prawne sprzyjające rozwojowi gospodarki. Silne instytucje, prawa własności czy mechanizmy rozwiązywania sporów to fundamenty dobrobytu – choć niektórzy ekonomiści uważają, że zależność działa w obie strony: wzrost gospodarczy także wzmacnia praworządność.
Chciałbym zaproponować jeszcze jedną interpretację: idee również mogą być platformami, jeśli umożliwiają innym tworzenie nowych rozwiązań. W świecie biznesu wiele z takich idei stworzyli ekonomiści – często bez świadomości przedsiębiorców. Przedstawiam trzy przykłady.
1. Pomysł rozbicia AT&T
Internet, jaki dziś znamy, nie powstałby bez gigantycznych prywatnych inwestycji w jego „kręgosłup” – sieci światłowodowe przesyłające dane. Ale mało kto pamięta, że kluczowym impulsem do tych inwestycji był proces antymonopolowy przeciwko AT&T.
To ekonomiści stworzyli intelektualne podstawy dla działań Departamentu Sprawiedliwości USA, które doprowadziły do podziału monopolu telekomunikacyjnego na segmenty lokalne i dalekosiężne. Gdy AT&T nie miało konkurencji, nie miało też motywacji do wprowadzania światłowodów – choć wynalazek ten powstał w ich własnych laboratoriach. Po podziale rynek się ożywił, a nowi gracze jak MCI czy Sprint wymusili modernizację infrastruktury – co stało się podstawą rozwoju Internetu.
Bez tego prawdopodobnie nie byłoby warunków, w których Jeff Bezos czy twórcy Google mogliby rozwinąć swoje pomysły.
2. Pomysł deregulacji transportu
Handel internetowy zrewolucjonizował zakupy, ale nie osiągnąłby obecnej skali bez efektywnego i elastycznego systemu transportowego.
Do 1980 roku trasy i taryfy w transporcie lotniczym i drogowym były ściśle regulowane. System ten faworyzował dotychczasowych przewoźników, eliminując konkurencję. Ekonomiści od dekad wskazywali, że takie regulacje sztucznie zawyżają ceny usług.
Prezydent Jimmy Carter i senator Ted Kennedy wysłuchali tych argumentów i doprowadzili do zniesienia kontroli nad rynkiem – w 1978 roku dla linii lotniczych, a w 1980 dla transportu ciężarowego. Deregulacja uwolniła konkurencję, co zaowocowało walką między FedEx a UPS – i narodzinami systemu dostaw, z którego dziś korzystają e-sklepy.
Gdy Bezos i inni startowali z handlem online, mogli oprzeć się na tej infrastrukturze, zamiast budować ją od zera.
3. Pomysł zniesienia kontroli cen energii
Dzisiejszy boom na rynku energii – dzięki szczelinowaniu hydraulicznemu i odwiertom poziomym – zmienił reguły gry dla przemysłu. Ale za tym sukcesem stoi też cicha rola ekonomistów.
Po kryzysie naftowym z 1973 r. w USA wprowadzono skomplikowane kontrole cen ropy i gazu, które prowadziły do niedoborów i racjonowania. Ekonomiści w administracjach prezydentów Forda i Cartera odegrali kluczową rolę w decyzjach o zniesieniu tych regulacji.
Choć politycznie ryzykowne, dekontrola cen została zrealizowana – co umożliwiło rynkowe bodźce do eksploracji nowych technologii w latach 2000. Wzrost cen ropy nie wywołał paniki ani interwencji państwowej, lecz pobudził innowacyjność i inwestycje – dokładnie tak, jak przewidywali ekonomiści.
Wnioski
Czy powyższe pomysły można nazwać platformami? Patrząc na to, co dzięki nim powstało – zdecydowanie tak. Pierwsze dwa były fundamentem dla gospodarki cyfrowej, trzeci przyczynił się do rewolucji energetycznej.
To wszystko zasługa ludzi, których Robert Litan nazywa „Bilionowymi Ekonomistami” – ich idee przyniosły korzyści o wartości bilionów dolarów. Choć ekonomiści kojarzą się głównie z analizą PKB, inflacji i bezrobocia, powinniśmy częściej mówić o mikroekonomistach – tych, którzy badają firmy, rynki i struktury konkurencji. To oni dziś tworzą idee, które jutro zrodzą nowe Amazony.
Robert Litan
Harvard Business Review, 10 września 2014