Można by pomyśleć, że do tej pory więcej firm by się czegoś nauczyło. Branża technologiczna wciąż produkuje beżowe pudełka. Przemysł modowy tworzy zdeformowane, workowate „ubrania”, które sprawiają, że dorośli ludzie wyglądają podejrzanie jak przerośnięte przedszkolaki. Przemysł spożywczy… kto wie, co tak naprawdę znajduje się w tych konserwantowo-aromatyzowanych genetycznie zmodyfikowanych substancjach, które określa się mianem „żywności”?
Cały ten niekończący się zalew rzeczy, w którym tonie świat rozwinięty — i dla którego topimy planetę — jest w większości tak nieciekawy, jak nieoryginalny, jak pozbawiony inspiracji, jak… nieinspirujący. Nikt tak naprawdę nie chce tych rzeczy. Owszem, mogą się na nie zgodzić, ale właśnie dlatego kończą na wyprzedażach w wielkich sklepach w ramach „rat 0%” (i nawet wtedy się nie sprzedają).
Ale prawdziwe marnotrawstwo nie polega na szokująco krótkim czasie, jaki większość tego badziewia potrzebuje, by trafić z fabryki do centrum handlowego, a potem na wysypisko. Prawdziwe marnotrawstwo polega na tym, że stworzyliśmy maszynę nieskończonego dostatku i w większości używamy jej do produkowania rzeczy, które… są do bani.
Więc jak tworzyć rzeczy, których ludzie naprawdę chcą? Takie, których nie tylko nie muszą znosić z konieczności, ale na które będą gotowi czekać w namiotach, byle tylko zdobyć je jako pierwsi?
Obserwuję Apple od dawna i wiem, że ta firma nie jest idealna. Ale jest jedna rzecz, którą robią konsekwentnie bardzo dobrze: tworzą produkty, które ludzie kochają. W branży, gdzie tak wiele produktów trafia na półki z przecenami, jak oni potrafią sprzedać 10 milionów nowych iPhone’ów w pierwszy weekend sprzedaży?
Można by o tym napisać doktorat albo 700-stronicową książkę, ale oto moje trzy główne powody.
Lepsze, nie więcej
Czym jest innowacja? Zbyt wiele zarządów słucha geeków. A ci, jak zawsze i zapewne już na zawsze, twierdzą, że innowacja to technologia. Czy ma najnowszy, kwantowo-ultranowoczesny superdupertron?! Czy ten superdupertron umożliwia miliard funkcji więcej niż cokolwiek innego? Czy pierze pranie i myje samochód? A może ma napęd warp?
Ale innowacja to nie zestaw w supercenie — więcej frytek i potrójny burger w niższej cenie. Innowacja to nie tylko najnowsza technologia zapakowana w niezgrabne pudełko. Bo jeśli nie potrafisz obsłużyć tego superdupertrona… to po co on w ogóle jest?
Innowacja to coś, co ludzie naprawdę uważają za przydatne. Spójrzmy na prosty przykład: rower. Rower to niezwykle proste urządzenie. Nie miał nowoczesnych funkcji, technologii, dzwonków i gwizdków. Nie karmił zwierząt domowych ani nie umawiał cię na randki. Ale był radykalnie użyteczny. Apple nie tworzy kwantowo-nano-biotek-rakiet z napędem warp, których nikt nie potrafi ogarnąć. Oni tworzą rowery — proste obiekty, które są radykalnie użyteczne. Innowacja to nie technologiczny narcyzm. To wpływ na ludzkie życie.
Smak, nie tylko „kreatywność”
Słuchaj. Nie ja to wymyśliłem. Steve Jobs powiedział to wprost. A jednak księgowi tego świata uparcie nie chcą tego słuchać. Są zbyt zajęci wynajmowaniem agencji reklamowych, które mają „kreatywnie” wymyślić nowe sposoby na sprzedaż tego samego starego, zapomnianego, jednorazowego badziewia ludziom, którzy tego ani nie potrzebują, ani nie chcą.
Dlaczego ludzie chcą iPhone’ów, skoro — jak uwielbiają wskazywać technolodzy — istnieją telefony innych marek, które są szybsze, tańsze, większe, lepsze? To proste: ludzie chcą iPhone’ów, bo Jony Ive i Steve Jobs mieli dobry gust. (A Tim Cook miał wystarczająco dużo rozsądku, żeby go nie ruszać.) iPhone to nie tylko innowacyjny (czytaj: użyteczny) przedmiot. To również przedmiot piękny.
Miłość, nie schlebianie
Oto prawda. Apple mniej przypomina firmę. Bardziej przypomina zespół muzyczny. Tworzy rzeczy, które kocha. Nie obchodzi ich, co o tym myślisz. Ani ciebie, krytyku, ani ciebie, konkurencjo, ani mnie, analityku, ani ciebie, lojalny fanie Apple. Nikogo z nas. Obchodzi ich, czy to, co tworzą, jest dobre według ich własnych standardów — dobre na tyle, by je pokochać.
I dlatego ludzie kochają Apple.
Większość firm robi dokładnie odwrotnie. Nie obchodzi ich, co robią. Obchodzi ich jedynie co sprzedają.
I dlatego schlebiają. Przekonują. Szarżują. Oferują ludziom, których nazywają „konsumentami”, produkt dla najniższego wspólnego mianownika, zaprojektowany przez komitety prowadzące badania fokusowe, w codziennie niskiej cenie — w centrach handlowych pełnych sklepów pełnych półek pełnych… innych produktów zaprojektowanych przez inne komitety w tej samej codziennie niskiej cenie.
Nikt nigdy nie pokochał kogoś, kto tylko próbował mu coś sprzedać. Zwłaszcza, gdy chodziło o najniższy wspólny mianownik.
Ludzie kochają ludzi — i organizacje — które czynią ich życie lepszym. Nawet jeśli chodzi tylko o telefony.
Opublikowano na HBR.org / 25 września 2014, Umair Haque